czwartek, 28 lutego 2013

Chemia w listkach Sunbites !



Jak wam się kojarzy reklama listków Sunbites? 





W reklamie słyszymy :

„chwila odprężenia”   „wielozbożowe listki” „ chrup słoneczko”

Ja jak słyszę takie określenia wyobrażam sobie jakiś zdrowy, pożywczy produkt.  Samo opakowanie też wygląda zachęcająco więc czemu nie spróbować ? :)
Są naprawdę pyszne i mają kilka różnych smaków takich, że każdy na pewno znajdzie coś dla siebie !
Ale czy naprawdę są takie zdrowe ?
Studiowanie technologii żywności zrobiło we mnie zdrowy (choć czasem wolałabym nie wiedzieć) nawyk czytania składu spożywanych przeze mnie produktów spożywczych.
Co takiego więc jest na odwrocie opakowania?

-źródło błonnika      -płatki owsiane       -pełne ziarno       -olej słonecznikowy
-nie zawiera konserwantów        -pieczone

Skład (smak pomidor z bazylią): 
pełnoziarniste 33% (w tym 28% mąka pszenna pełnoziarnista, 5% płatki owsiane), mąka pszenna, syrop glukozowo-fruktozowy, olej słonecznikowy 15%, skrobia, mąka kukurydziana, preparat aromatyzujący [serwatka (mleko), aromaty, przyprawy i zioła (pomidor, cebula, czosnek, pietruszka, bazylia) regulator kwasowości ( kwas cytrynowy )], zarodki pszenne, sól sodowa i potasowa, substancje spulchniające (fosforan monowapniowy, wodorowęglan sodu) emulgator  lecetyna sojowa), ekstrakt drożdżowy, cukier, ekstrakt z korzenia kurkuminy, barwnik (ekstrakt z papryki).


W 100gramowej paczce mamy syrop glukozowo-fruktozowy, który jest odpowiedzialny za tycie,  jest on słodki bardziej zdradziecki niż cukier. Korzysta się z niego ponieważ ma płynną konsystencję, jest tańszy, ma dłuższy okres spożycia i dłuższy termin przydatności. Nie ma żadnych wartości odżywczych i może powodować uczucie niesytości więc szybciej jesteśmy głodni.
Jakby tego było mało w naszych listkach mamy jeszcze zwykły cukier. Razem w całej paczce mamy 12g cukru co daje jakieś 2 łyżeczki.

Do produktu producenci dodali spulchniacze takie jak:
E 341 - fosforan monowapniowy – jest on stosowany jako regulator kwasowości, substancja spulchniająca, dodatek przeciwzbrylający. Przy jego opisie znajdziemy słówko „bezpieczny”.  Dla mnie coś o takiej nazwie typowo chemicznej na pewno nie jest czymś pożądanym przez organizm. Jego zbyt duże spożycie może zmniejszyć przyswajalność składników mineralnych z pożywienia.  A w bezpośrednim kontakcie ze skóra powoduje podrażnienia skóry.
E 500b - wodorowęglan sodu - stosowany jako regulator kwasowości, substancja spulchniająca, dodatek przeciwzbrylający. Uznawany za bezpieczny.
W nadmiarze może uszkodzić nerki jak również prowadzić do nadmiernego wydzielania soku żołądkowego.

W składzie znajdziemy również lecytynę sojową, która nie jest szkodliwa, ale teraz przy tej całej aferze z GMO nie wiadomo, która soja jest genetycznie modyfikowana a która nie…
Nasze listki niestety nie wchodzą w grę dla wegetarian, ponieważ przy produkcji lecytyny używa się tłuszczu zwierzęcego.

Aromaty skoro nie są dokładnie określone to zapewne są syntetyczne ,a ekstrakt drożdżowy wzmacnia smak.

Halo halo ! a gdzie ten pomidor i bazylia ? :)

Jak pamiętamy na odwrocie mieliśmy napisane, że produkt jest bez konserwantów.
Bez konserwantów czyli bez chemii. Czyż nie tak ?
No właśnie nie bardzo. Wszystkie te składniki, które są wypisane nie są konserwantami.
Konserwanty  to te związki chemiczne, które hamują lub spowalniają reakcje chemiczne. W rezultacie więc powodują przedłużenie przydatności do spożycia i trwałości produktów spożywczych czyli np. benzoesan sodu.

Jedna paczka ma 450 kcal :)



 Jak już wspomniałam listki Sunbites są pyszne, ale czy takie zdrowe oceńcie sami :) Ja na pewno będę je jeść dalej bo nie mogę się oprzeć ;D


by Kleo

niedziela, 24 lutego 2013

Oskary idą !



           
 Dzisiejsza noc dla przemysłu filmowego jest wydarzeniem bardzo wysokiej rangi. To właśnie dziś zostaną wręczone Nagrody Akademii Filmowej, powszechnie znana jako Oscary (Academy Awards). Przyznawane przez Amerykańską Akademię Sztuk i Wiedzy Filmowej w dziedzinie filmu. Obecnie uznawane za najbardziej prestiżową nagrodę filmową.
Jak każdy wie, nagradzane są nominowane filmy, których premiera odbyła się w roku kalendarzowym, który poprzedza przyznanie nagrody.

Skąd pomysł?

Nagrody Akademii Filmowej, zostały po raz pierwszy ufundowane w roku 1927, czyli w roku założenia Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej. Pierwsze, zostały zaprezentowane w 1929 roku w Hollywood Roosevelt Hotel. W wydarzeniu tym wzięło udział 250 osób, a ówczesna gala trwała zaledwie 15 minut. Pierwsza gala nie wzbudziła większego zainteresowania, dziennikarze opuścili ją jeszcze przed zakończeniem.
Więc co spowodowało zwiększenie popularności Oscarów? Oczywiście media. Gala rozreklamowana przez radio, a następnie telewizję przez wiele lat urosła do rangi wydarzenia światowego. Już drugie rozdanie transmitowane było na żywo w radiu. Na początku lat 40. Uroczystość z hoteli przeniesiono do teatrów. W roku 1944 rozdanie nagród było po raz pierwszy transmitowane poza granice Stanów Zjednoczonych.

Kim jest znany nam wszystkim Oscar?

Znany nam wszystkim bohater urodził się w 1929 roku w Hollywood. Pomimo swoich ponad osiemdziesięciu lat jest w bardzo dobrej formie i nic nie wskazuje na to, aby miał zakończyć swój żywot. Niezmiennie utrzymuje stałą wagę – 3,8 kg . Jest niewysoki, bo osiągnął wzrost zaledwie 34,4 cm .  Wykonany z brązu, i pokryty warstwą 24 – karatowego złota. Jest to postać nagiego rycerza trzymającego obydwoma rękami skierowany ostrzem w dół miecz krzyżowca. Usytuowany na cokole zwieńczonym rolką taśmy filmowej z pięcioma klatkami, symbolizującymi pierwotne branże Akademii: Aktorów, Scenarzystów, Reżyserów, Producentów i Techników. Dodatkowo na postumencie wygrawerowany jest napis „A.M.P.A.S.” (Academy od Motion Picture art. And Science) oraz numer seryjny.
Twórcą Oscara jest znany scenograf wytwórni MGM, Cedric Gibbons. Istnieje anegdota która opowiada o tym, że najsłynniejsza statuetka została naszkicowana przez niego na serwetce podczas niezwykle nudnego bankietu : ) . Pierwszy odlew wykonał rzeźbiarz z Los Angeles, George Stanley.
Początkowo, do 1931 roku Oscara nazywano Nagrodą Akademii za Zasługi, „złotym trofeum” lub po prostu „statuetką”. Jedną z najciekawszych nazw była używana przez magazyn Variety – „iron Man”. Do dnia dzisiejszego pozostaje zagadką skąd wzięło się imię Oscar. Jedna z wersji mówi, że ówczesny kustosz księgozbioru stojąc przed figurką krzyknęła „To przecież mój wujek Oscar”. Jak było prawdopodobnie już nikt nie dowiedzie prawdy. Publicznie termin ten został użyty po raz pierwszy w roku 1924 przez felietonistę który opisywał wręczenie statuetki Katherine Hepburn- amerykańskiej aktorki. Sama Akademia zaakceptowała nazwę 5 lat później.

Bo od każdej reguły są wyjątki… : )

Chodzi tu o wygląd statuetki. Odstąpiono od niego jak dotychczas dwukrotnie.
Edgar Bergen otrzymał drewniany egzemplarz z ruchomymi ustami, przypominający wykreowaną przez niego postać – drewnianego chłopca o imieniu Charlie. 
Natomiast jeden z Oscarów otrzymanych przez Walta Disneya był z siedmioma małymi Oscarkami ( za ”Królewnę Śnieżkę”).
Istotnymi są również statuetki wręczane podczas wojny – wykonywane były z gipsu,  a oszczędności szły na konto Akademii.


A wiecie?

Jest kilka ciekawostek związanych z Oscarami. 
Każdy uczestnik gali przyjmując nominację podpisuje kontrakt, który daje Akademii gwarancję pierwszeństwa zakupu statuetki. W sytuacji gdy właściciel chce go spieniężyć, Akademia może wykupić posążek za 1 dolara. Reguła ta obowiązuje od 1950 roku, została wprowadzona, aby Oscary nie kojarzyły się z zarabianiem pieniędzy. Pomimo upływu wielu lat nikt nie skorzystał jeszcze z możliwości odsprzedania wartościowego rycerza.

Gala transmitowana jest z 5 sekundowym opóźnieniem. Powód? Gafa : ) Wcześniej oczywiście zdarzały się przekleństwa, niepoprawne polityczne opinie oraz nietrafione żarty. W roku 2003 miarka się przebrała. Reżyser Michael Moore odbierając statuetkę powiedział „Wstyd mi za pana, panie Bush”. Opóźnienie pozwala ekipie technicznej na cenzurowanie wypowiedzi lubiących prowokację gwiazdorów.




Zaskakującym może być przyznanie aktorowi Anthonyemu Hopkinsowi nagrody w kategorii „Najlepszy aktor pierwszoplanowy”. Dlaczego? Nie, nie dlatego, że mu się nie należała bo nie jest dobry aktorem. Kategoria ta kojarzy się zwykle z wielką rolą, która wymagała długiej pracy na planie. Tymczasem, aktor otrzymał statuetkę za 16 minutowy udział w filmie „Milczenie owiec”… Jest to najkrótszy nagrodzony w tej kategorii występ.





Znany wszystkim czerwony dywan rozwijany jest na 4 dni przed samą ceremonią. Wymaga częstego odkurzania i czyszczenia. Powodem tych zabiegów są statyści, którzy przemieszczają się z przyczepionymi karteczkami z imionami i nazwiskami celebrytów.  Wszystko po to, aby ekipy telewizyjne i zdjęciowe mogły przeprowadzić ostateczną próbę światła.





Już jutro będzie wiadomo do kogo trafił „wujek Oscar” : )  Jakieś typy? :D

by Doman

piątek, 22 lutego 2013

Dużo się dzieje !



Ostatnio w  moim życiu dużo się dzieje, także tym osobistym. Wiele zmienia się na uczelni, na wydziale i  na studiach, biorę udział w wielu nowych projektach i wolontariacie. 


 Jeden z nich, ten  o którym chcę Wam dziś opowiedzieć  dotyczy Akademickiego Centrum Wsparcia. Tajemnicza nazwa dotyczy przedsięwzięcia,  które jest, a właściwie będzie,   czymś na  kształt Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej,  czy też Poradni Zdrowia Psychicznego.  Różnica jest taka, że pracować (oczywiście za darmo, bez wynagrodzenia)  będą studenci  psychologii dla innych studentów. Ogólnie wszystko jest jeszcze w proszku, chociaż rozwija się pełną parą. Tworzona jest akcja promocyjna, logo, program i cała wizja tego  czym chcemy do innych docierać.  Idea jest taka, aby  człowiek z problemami , jakimiś zainteresowaniami  i pomysłami  zgłaszał się do nas a my postaramy się pomoc,   może uda się coś organizować.  Chcemy tworzyć  grupy samopomocy, organizować różne szkolenia, warsztaty. Myślę, że takie miejsce daje  masę  możliwości i wiele  zależy  od tego jakie  będą potrzeby i  Wasze  zainteresowanie.  Stąd moja prośba jeśli chcielibyście się podzielić ze mną tym co dla Was miało by robić takie Centrum, jakie szkolenia Was interesują dajcie znać. 


Czy sami zgłosilibyście się z problemem do studenta V roku psychologii chętniej niż do  jakiejś publicznej poradni ?  Jeśli tak -  to dlaczego,  jeśli nie - to jakie macie obawy. Chętnie wszystko przeanalizuję  i postaram się   to jakoś wyperswadować reszcie ekipy.  Na info czekam na mailu Doskiej: doskaambiwalencja@gmail.com





Oczywiście wstępnie działać będziemy w Lublinie, ale jeśli  się rozwiniemy to może powstaną oddziały  w innych studenckich miastach. Interesują mnie oczywiście opinie wszystkich studentów, wszystkich kierunków i miast. 
Jeszcze jedna sprawa  jeśli ktoś  z psychologii przeczytał i stwierdza, że fajna inicjatywa, chce się dołączyć, dowiedzieć więcej lub zaangażować czekam  na szybki kontakt, ponieważ to ostanie dni  rekrutacji. A  ja osobiście gwarantuję, że naprawdę warto.


Na zakończenie   pilnujcie swojej odporności, bo  mam liczne podejrzenia o występowaniu  epidemii różyczki  ;)


by Aga

środa, 20 lutego 2013

Tolerancja,szacunek i uprzejmość w polskim wydaniu


Ostatnimi czasy miałam okazję spędzić tydzień w Anglii. Dokładniej to mieście położnym nad morzem, 60 km od Londynu, wielkości naszych rodzimych Kielc. Mam tam rodzinę więc to nie moja pierwsza wizyta, a któraś z kolei. Odpoczęłam i obkupiłam się na wyprzedażach. Ale nie o tym chciałam J
W Anglii wiele rzeczy mi się podoba, wiele też mi zupełnie nie odpowiada. Nie należę do osób, które wpadają w zachwyt nad każdym zachodnim krajem. Zawsze z lekkim niesmakiem słucham ludzi, którzy dopiero co wyjechali zza granicę i pierwsze co robią to krytykują Polskę. Irytuje mnie również ciągłe narzekanie i marudzenie Polaków i notoryczne stwierdzenia co to za głupi kraj. Zgodzę się z tym, że jesteśmy specyficznym państwem, biedniejszym od innych w Europie, mamy często głupie przepisy, wiele absurdów i rząd, który mógłby być lepszy. Jednak uważam, że w Polsce również można żyć szczęśliwie. Nam wciąż się wydaję, że wszędzie jest dobrze tam gdzie nas nie ma. A wystarczy tylko spytać przypadkowego Anglika, Niemca czy Francuza czy żyję się im dobrze w ich krajach, czy dobrze zarabiają i czy są zadowoleni ze swojego rządu. O ile będą w ogóle chcieli z nami rozmawiać (bo na zachodzie w odróżnieniu od Polski, poglądy polityczne są sprawą osobistą i takich tematów prawie w ogóle się nie porusza) to dam sobie rękę uciąć, że będą mieć podobne zdanie jak nasi rodacy o Polsce.
Ale jest jedna rzecz, która mi się podoba w Anglii (myślę, że podobnie jest w innych krajach zachodnich ale o Anglii mogę się wypowiedzieć bo niejako miałam z nią styczność). Jest nią tolerancja, wzajemny szacunek i uprzejmość. Bardzo przykre ale o Polsce nie mogę tego napisać.
W Anglii wzajemny szacunek i uprzejmość jest rzeczą naturalną, a nie przywilejem. Odmienność nie jest tępiona. Idziesz ulicą i nikogo nie interesuje to czy jesteś biały czy czarny, gruby czy chudy, rudy czy blond, hetero czy homo. Co więcej, tolerancje i szacunek gwarantuje tam państwo. Za jakąkolwiek obrazę na tle poglądów religijnych, pochodzenia, koloru skóry, wyglądu, orientacji seksualnej grożą tak ogromne kary pieniężne, że taki człowiek przez parę lat się nie może pozbierać finansowo. Prócz tego jest wielka szansa, że zostanie zwolniony z pracy oraz zostaną mu odebrane wszelkie świadczenia od państwa jeśli takie istnieją (mieszkanie, zasiłki, dofinansowanie na dzieci itp.). Być może drastyczne ale jak bardzo skuteczne. W Polsce natomiast możemy zostawiać zwyzywani w środku miasta od pedałów, czarnuchów, dziwek, Żydów i nikogo to nie interesuje. Nikt nie stanie w Twojej obronie. Istnieje też duże prawdopodobieństwo, że człowiek wyzywający zdobędzie nawet zwolenników. W Anglii coś takiego jest niedopuszczalne. Gdyby ktoś wyzwał kogoś od pedałów np. w autobusie miejskim to zostałby zlinczowany, a na następnym przystanku czekałaby już na niego policja.
Dla przykładu, za znieważenie czyli powiedzenie do kogoś np. „Ty pedale” albo „Ty czarnuchu”  w Polsce grozi kara grzywny bądź pozbawienia wolności do 1 roku. Jeśli w ogóle taka sprawa trafi do sądu (bo przywykliśmy do tego, że na każdym kroku ktoś nas obraża i zazwyczaj staramy się nie zwracać na to uwagi) to najczęściej kończy się jakąś małą grzywną w wysokości 100-500 zł. Bywa i tak, że sprawa jest w ogóle umarzana z racji „małej szkodliwości społecznej”. W Anglii kary pieniężne za znieważenie oscylują od 200 funtów (ok. 1000 zł) wzwyż, w zależności od użytych słów i okoliczności. Jednak angielskie sądy w takich przypadkach są bardzo surowe i karzą sprawcę najwyższą z możliwych sum, która ma najczęściej trzy zera. Kary za znieważenie dobiegały w UK nawet do 4000 tys. funtów (ok. 20 tys. zł). Grzywna może być rozłożona na kilka rat ale chociaż jedno opóźnienie w spłacie oznacza więzienie. Zazwyczaj oskarżony prócz grzywny musi przepracować społecznie określoną liczbę godzin. Sąd angielski może również dodatkowo zasądzić więzienie ale robi to tylko w określonych przypadkach. I oczywiście to o czym pisałam wcześniej, tracimy wszystkie świadczenia od państwa. Musimy liczyć się z tym, że zostaniemy zwolnieni z pracy ponieważ w Anglii ludzie nie chcą pracować z kimś kto wykazuje skłonności do obrażania innych ze względu na religię, pochodzenie, wygląd czy orientację.
I teraz pytanie. Dlaczego w Polsce pod tym względem nie może być podobnie? Dlaczego tutaj można każdego opluć, wyzwać, zmieszać z błotem i nie grożą za to żadne konsekwencje? Dlaczego tak bardzo tępimy inność, coś co odbiega od schematu lub kogoś kto próbuje wybić się ponad szarą rzeczywistość?
Bardzo chciałabym abyście wyrazili swojego zdanie na temat. Być może jestem w mniejszości w tym kraju będąc tolerancyjną i szanując innych. Ale jeśli nie, jeśli Wy myślicie podobnie to dlaczego w Polsce nic się nie zmienia? Dlaczego na ulicę wychodzi wciąż Młodzież Wszechpolska i to ona jest górą, a nie ludzie, którzy myślą podobnie jak ja? Bo wydaję mi się, że nie chodzi o to żeby zgadzać się z każdymi poglądami, z każdym stylem życia czy wyznawanymi ideałami. Chodzi po prostu o wzajemny szacunek. Bo podejrzewam, że w Anglii i każdym innym zachodnim kraju jest tyle samo antysemitów, rasistów, homofobów jak w Polsce. Tylko tam mimo wszystko ludzie się szanują i po prostu nie wygłaszają na każdym kroku swojej nienawiści do jakiejś grupy społecznej.
I prawda jest taka, że jeśli my młodzi nie zaczniemy się zmieniać, nie zaczniemy być bardziej tolerancyjni, bardziej uprzejmi dla siebie to za lat 20 czy 30 będziemy w tym samym miejscu co obecnie. Chodzi przecież o to żeby Polska przestała być ciemnogrodem,  a stała się krajem nowatorskim i otwartym na nowe.


by Asia

poniedziałek, 18 lutego 2013

Studenckie życie. Czyli jak rozmrażać wałówkę!



Odkąd pamiętam uwielbiam oglądać reklamy, dowiadywać się o nowych produktach i wychwytywać jej szczegóły i mankamenty, które nie są dostrzegane dla każdego widza.


Inspiracją do dzisiejszego wpisu była reklama firmy Hortex, która zachęca do zakupu ich produktów.
Firma ta zachwala świeżość i jakość swoich produktów a wszystko dzięki specjalnej technice intensywnego i  błyskawicznego mrożenia!

I oczywiście mają rację.  Czym niższa temperatura i szybsze mrożenie tym lepiej. W przypadku wolnego zamrażania tworzą się duże kryształki lodu, które mogą uszkadzać strukturę komórkową naszego produktu, natomiast w przypadku szybkiego zamrażania powstają malutkie kryształy, które są bezpieczne dla żywności  i chronią w ten sposób jakość naszych mrożonek.

 


Nie jest to żadna nowość i szczerze wątpię, żeby inne firmy stosowały jakieś gorsze sposoby na utrwalenie żywności.  Hortex natomiast się tym chwali i wykorzystuje w swojej kampanii reklamowej :)

No właśnie co z tym mrożeniem ? O co chodzi ?

Zamrożenie opóźnia psucie się produktów spożywczych zmniejszając aktywność enzymów uczestniczących w procesach prowadzących do zepsucia oraz zapobiega namnażaniu się w nich mikroorganizmów. Woda zawarta w produktach zamarzając tworzy drobne kryształki i staje się nieosiągalna dla bakterii, które potrzebują jej w swoich procesach metabolicznych. 


Czytając powyższe można by pomyśleć, że po rozmrożeniu żywności uzyskamy produkt identyczny z tym przed mrożeniem. No właśnie czy to tak aby na pewno wygląda? Czy żywność którą spożywamy po rozmrożeniu zawsze jest taka smaczna jak przed?
Jak sami wiecie niestety nie. Bardzo często odczuwamy spory niedosyt jeśli chodzi o żywność mrożoną. Jak temu zapobiec?

 


Jednym z sekretów jest proces  rozmrażania. Jak to robić ?
-Nie rozmrażamy produktów w temperaturze pokojowej, ponieważ w takich warunkach zaczynają się nam rozmnażać mikroorganizmy, które w  większości przeżywają zamrażanie. Żeby temu zapobiec, najlepiej dzień wcześniej włożyć mrożonkę do lodówki i spokojnie odczekać aż się odmrozi. Dzięki temu zapobiegamy również utracie witaminy C.
-To samo tyczy się rozmrażania w wodzie. Używamy wyłącznie zimnej lub chłodnej wody. Mięso wsadzone do gorącej wody szybko traci swój smak i może brzydko pachnieć.  Prócz tego w tym procesie mogą rozwijać się różne bakterie, np. Salmonella
-W mikrofalówce możemy rozmrozić mięso, ale pamiętajmy o używaniu opcji do rozmrażania (defrost)
-Zamrożone warzywa, owoce i grzyby najlepiej wrzucić od razu bezpośrednio do garnka. 

Ponowne zamrażanie żywności - czy można zamrażać drugi raz?
Jako student dobrze wiem, że żywności która raz została odmrożona nie może być ponownie zmrożona. Nie raz kusiło mnie, żeby to przetestować, no bo niby dlaczego nie ?
Stwierdziłam jednak, że lepiej będzie odpowiedzieć sobie na to pytanie w teorii a nie spożywając dany produkt w praktyce i czekając na efekty :)

Czego się dowiedziałam ?
Każdy z nas wie, że w żywności którą spożywamy znajdują się bakterie. To dzięki nim, a czasem przez nie, zachodzą różne reakcje w żywności. Wkładając takie produkty do zamrażalki, mrozimy je. Wszystko byłoby super, ale w wyniku mrożenia woda zawarta w produkcie zamienia się w lód, który zwiększa swoją objętość i nasz produkt ulega mikrouszkodzeniom. Przez te właśnie uszkodzenia, po rozmrożeniu naszego materiału bakterie z powrotem mogą się namnażać a tym razem jeszcze szybciej. Mrożąc powtórnie, jeszcze raz mrozimy bakterie, i zanim  zdążymy nasz produkt rozmrozić może być on już zepsuty.

Na szczęście istnieje metoda na bezpieczne powtórne mrożenie. Wystarczy rozmrożony produkt poddać obróbce termicznej dzięki której pozbawimy jedzenie większości bakterii :)

Od jakiegoś czasu stałam się fanką przywożenia wałówki z domu i szamania kotlecików mamusi gdy moje lenistwo przekroczy wszelkie granice. Takie kotleciki są nadal smaczne, ale nigdy tak smaczne jak w domu. Czegoś im jednak brakuje.

Tak samo dzieje się z mrożonkami kupowanymi w sklepie. Owoce i warzywa przed zmrożeniem ulegają blanszowaniu co powoduje utraty witaminy C do 20%, trzeba również wliczyć sortowanie transport i dostarczenie ich do sklepu, które zajmuje pewnie kilka dni. W tym czasie również dochodzi do strat ocenianych podobno na aż 15% dziennie. W takim razie, zostaje jakaś witaminka jeszcze ? Chyba nie :)

Trochę lepiej jest z mięsem i rybami. W tym wypadku niemal zupełnie nie ma strat. Czasami jednak w procesie rozmrażania występuje utrata płynu zawierającego witaminy rozpuszczalne w wodzie oraz sole mineralne.

Według mnie jedzenie to jedna z najprzyjemniejszych rzeczy jakie spotykają człowieka ;D dbajmy więc o nie !


by Kleo