Ostatnimi
czasy miałam okazję spędzić tydzień w Anglii. Dokładniej to mieście położnym
nad morzem, 60 km od Londynu, wielkości naszych rodzimych Kielc. Mam tam
rodzinę więc to nie moja pierwsza wizyta, a któraś z kolei. Odpoczęłam i
obkupiłam się na wyprzedażach. Ale nie o tym chciałam J
W Anglii
wiele rzeczy mi się podoba, wiele też mi zupełnie nie odpowiada. Nie należę do
osób, które wpadają w zachwyt nad każdym zachodnim krajem. Zawsze z lekkim
niesmakiem słucham ludzi, którzy dopiero co wyjechali zza granicę i pierwsze co
robią to krytykują Polskę. Irytuje mnie również ciągłe narzekanie i marudzenie
Polaków i notoryczne stwierdzenia co to za głupi kraj. Zgodzę się z tym, że
jesteśmy specyficznym państwem, biedniejszym od innych w Europie, mamy często
głupie przepisy, wiele absurdów i rząd, który mógłby być lepszy. Jednak uważam,
że w Polsce również można żyć szczęśliwie. Nam wciąż się wydaję, że wszędzie
jest dobrze tam gdzie nas nie ma. A wystarczy tylko spytać przypadkowego
Anglika, Niemca czy Francuza czy żyję się im dobrze w ich krajach, czy dobrze
zarabiają i czy są zadowoleni ze swojego rządu. O ile będą w ogóle chcieli z
nami rozmawiać (bo na zachodzie w odróżnieniu od Polski, poglądy polityczne są
sprawą osobistą i takich tematów prawie w ogóle się nie porusza) to dam sobie
rękę uciąć, że będą mieć podobne zdanie jak nasi rodacy o Polsce.
Ale jest
jedna rzecz, która mi się podoba w Anglii (myślę, że podobnie jest w innych
krajach zachodnich ale o Anglii mogę się wypowiedzieć bo niejako miałam z nią
styczność). Jest nią tolerancja, wzajemny szacunek i uprzejmość. Bardzo przykre
ale o Polsce nie mogę tego napisać.
W Anglii
wzajemny szacunek i uprzejmość jest rzeczą naturalną, a nie przywilejem. Odmienność
nie jest tępiona. Idziesz ulicą i nikogo nie interesuje to czy jesteś biały czy
czarny, gruby czy chudy, rudy czy blond, hetero czy homo. Co więcej, tolerancje
i szacunek gwarantuje tam państwo. Za jakąkolwiek obrazę na tle poglądów
religijnych, pochodzenia, koloru skóry, wyglądu, orientacji seksualnej grożą
tak ogromne kary pieniężne, że taki człowiek przez parę lat się nie może
pozbierać finansowo. Prócz tego jest wielka szansa, że zostanie zwolniony z
pracy oraz zostaną mu odebrane wszelkie świadczenia od państwa jeśli takie
istnieją (mieszkanie, zasiłki, dofinansowanie na dzieci itp.). Być może
drastyczne ale jak bardzo skuteczne. W Polsce natomiast możemy zostawiać
zwyzywani w środku miasta od pedałów, czarnuchów, dziwek, Żydów i nikogo to nie
interesuje. Nikt nie stanie w Twojej obronie. Istnieje też duże
prawdopodobieństwo, że człowiek wyzywający zdobędzie nawet zwolenników. W
Anglii coś takiego jest niedopuszczalne. Gdyby ktoś wyzwał kogoś od pedałów np.
w autobusie miejskim to zostałby zlinczowany, a na następnym przystanku czekałaby
już na niego policja.
Dla
przykładu, za znieważenie czyli powiedzenie do kogoś np. „Ty pedale” albo „Ty
czarnuchu” w Polsce grozi kara grzywny
bądź pozbawienia wolności do 1 roku. Jeśli w ogóle taka sprawa trafi do sądu
(bo przywykliśmy do tego, że na każdym kroku ktoś nas obraża i zazwyczaj
staramy się nie zwracać na to uwagi) to najczęściej kończy się jakąś małą
grzywną w wysokości 100-500 zł. Bywa i tak, że sprawa jest w ogóle umarzana z
racji „małej szkodliwości społecznej”. W Anglii kary pieniężne za znieważenie oscylują
od 200 funtów (ok. 1000 zł) wzwyż, w zależności od użytych słów i okoliczności.
Jednak angielskie sądy w takich przypadkach są bardzo surowe i karzą sprawcę
najwyższą z możliwych sum, która ma najczęściej trzy zera. Kary za znieważenie
dobiegały w UK nawet do 4000 tys. funtów (ok. 20 tys. zł). Grzywna może być
rozłożona na kilka rat ale chociaż jedno opóźnienie w spłacie oznacza więzienie.
Zazwyczaj oskarżony prócz grzywny musi przepracować społecznie określoną liczbę
godzin. Sąd angielski może również dodatkowo zasądzić więzienie ale robi to
tylko w określonych przypadkach. I oczywiście to o czym pisałam wcześniej,
tracimy wszystkie świadczenia od państwa. Musimy liczyć się z tym, że
zostaniemy zwolnieni z pracy ponieważ w Anglii ludzie nie chcą pracować z kimś
kto wykazuje skłonności do obrażania innych ze względu na religię, pochodzenie,
wygląd czy orientację.
I teraz
pytanie. Dlaczego w Polsce pod tym względem nie może być podobnie? Dlaczego
tutaj można każdego opluć, wyzwać, zmieszać z błotem i nie grożą za to żadne
konsekwencje? Dlaczego tak bardzo tępimy inność, coś co odbiega od schematu lub
kogoś kto próbuje wybić się ponad szarą rzeczywistość?
Bardzo
chciałabym abyście wyrazili swojego zdanie na temat. Być może jestem w
mniejszości w tym kraju będąc tolerancyjną i szanując innych. Ale jeśli nie,
jeśli Wy myślicie podobnie to dlaczego w Polsce nic się nie zmienia? Dlaczego
na ulicę wychodzi wciąż Młodzież Wszechpolska i to ona jest górą, a nie ludzie,
którzy myślą podobnie jak ja? Bo wydaję mi się, że nie chodzi o to żeby zgadzać
się z każdymi poglądami, z każdym stylem życia czy wyznawanymi ideałami. Chodzi
po prostu o wzajemny szacunek. Bo podejrzewam, że w Anglii i każdym innym
zachodnim kraju jest tyle samo antysemitów, rasistów, homofobów jak w Polsce.
Tylko tam mimo wszystko ludzie się szanują i po prostu nie wygłaszają na każdym
kroku swojej nienawiści do jakiejś grupy społecznej.
I prawda
jest taka, że jeśli my młodzi nie zaczniemy się zmieniać, nie zaczniemy być
bardziej tolerancyjni, bardziej uprzejmi dla siebie to za lat 20 czy 30
będziemy w tym samym miejscu co obecnie. Chodzi przecież o to żeby Polska
przestała być ciemnogrodem, a stała się krajem
nowatorskim i otwartym na nowe.
by Asia
Ostatnie zdanie postu, bardzo mnie się podoba :D
OdpowiedzUsuń